Tuesday, February 14, 2012

● 3

 Serce waliło mi tak, jakbym dopiero co zszedł z roweru po Tour de France. Ale nie dawałem po sobie poznać swojego zdenerwowania. Zdecydowanym krokiem wszedłem na środek sceny, a moim oczom ukazała się ogromna sala, po brzegi wypełniona ludźmi. Kamery z każdej strony, oślepiające światła,  no i oczywiście - święta trójca.
 - Dzień dobry. Nazywam się Harry Styles.
- Cześć Harry. Ile masz lat? - spytał mnie Simon.
- 17.
- Co nam zaśpiewasz?
- "Isn't She Lovely" Steviego Wondera.
- Proszę, czekamy.
 Zacząłem śpiewać. Bez podkładu, co było jeszcze bardziej stresujące. Myślałem, że z nerwów padnę tam na zapaść. Zamknąłem oczy, by wczuć się w piosenkę. Nie liczyło się teraz dla mnie nic. Nie było wokół mnie nikogo. Dotrwałem do końca. Usłyszałem oklaski, ludzie zaczęli się podnosić z miejsc, jurorzy się uśmiechali.
 Simon zaczął:
- Harry, masz świetny głos. Jestem zachwycony.
- Ja również. Jesteś cudowny. Naprawdę mi się podobasz - dodała Nicole.
 W końcu Simon przeszedł do najważniejszej części mojego pobytu tutaj - głosowania.
- Jesteś świetny Harry, jednak bardzo młody. Obawiam się, że nie poradzisz sobie z konkurencją. Jestem na nie - powiedział Louis.
- Ja jestem w stu procentach na tak.
- Do zobaczenia Harry. Jestem na tak.
- Dziękuję... - udało mi się wykrztusić i wybiegłem ze sceny.

- Wiedziałam, że Ci się uda! - przytuliła mnie Stacy. Miałem w sobie w tym momencie milion emocji. Radość. Euforia. Zaskoczenie. Niedowierzanie. Nadal trzymały mnie nerwy. Czułem się, jak w innym świecie.
 Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu. Po drodze wstąpiliśmy do Mc Donalda, ja jednak nie dałem rady nic przełknąć. Całą podróż milczałem, nawet nie mogłem zasnąć.
 Kiedy w końcu dotarliśmy, mama weszła do domu, a ja zostałem pożegnać Stacy.
- Co się dzieje Harry? Dlaczego się nie cieszysz?
- Cieszę, skąd ci to przyszło do głowy?
- Przecież widzę. Coś jest nie tak, wiem to.
- W samochodzie coś sobie przemyślałem...
- Tak?
- Przy dobrych wiatrach, jeśli będę naprawdę dobry, nie będzie mnie w domu ponad miesiąc. Widywać się będziemy mogli tylko podczas występów na żywo.
- Zleci to tak szybko, że nawet nie będziesz wiedział kiedy. Przecież będziemy mogli do siebie dzwonić, pisać. Jest też Skype.
- Ale przez telefon, czy Skype'a nie będę mógł zrobić tego...
 Złapałem ją za ramiona i delikatnie przysunąłem do siebie. Pod wpływem impulsu dotknąłem jej usta swoimi. W tej chwili czułem, że mam przy sobie cały swój świat. Że za nic nie mogę jej stracić.
 Jednak widocznie ona nie poczuła tego samego. Wyrwała się, a na jej twarzy widać było irytację.
- Czyś ty oszalał?! Co to miało być?!
- Przep...
- Wiesz co, ja już pójdę. Cześć.
 Harry Styles oficjalnie, po raz pierwszy dostał kosza. Stałem tam jak wryty w ziemię, z otwartą buzią.
 To bolało... Teraz naprawdę poczułem na własnej skórze, co przechodziły wszystkie dziewczyny, którymi się bawiłem. Tak, bawiłem... Inaczej tego określić nie można.
 Wściekły na samego siebie pobiegłem do swojego pokoju, trzasnąłem drzwiami i padłem na łóżko.
 Nawet nie wiem kiedy, zasnąłem.




po pierwsze chciałam przeprosić, że tak długo musicie czekać na nowe rozdziały. obecnie nie mam trochę czasu, ale robię, co mogę.
po drugie, podziękować za wszystkie komentarze. dzięki nim chce się pisać. (:
a po trzecie: oczywiście bazuję trochę na prawdziwej historii Harry'ego, ale nie będzie wszystko identyczne. to w końcu moja twórczość. ;))

xxx

Saturday, February 4, 2012

● 2

- No kudłaty, wstajemy! - krzyczała mi nad uchem Stacy, a ja miałem ochotę urwać jej głowę, nabić na drewniany pal i wystawić przed domem. - Spóźnisz się na przesłuchanie!
- Która godzina...? - spytałem, z jedną półkulą mózgową będącą nadal w stanie spoczynku.
- 4:30. Za pół godziny wyjeżdżamy, więc ruszaj tyłek z łóżka.
- A idź do diabła - odburknąłem i przykryłem się po same uszy.
 Wtedy Stacy jednym, szybkim ruchem zerwała ze mnie kołdrę, a ja poczułem się tak, jakby ktoś wyrzucił mnie z gorącego prysznica prosto w zaspę śnieżną. Ona spojrzała na mnie zniesmaczona i na powrót rzuciła na mnie kołdrę.
- Może zacząłbyś zakładać coś do spania, nudysto?!
 Spojrzałem na nią wzrokiem w stylu "to była ostatnia noc, kiedy spałaś spokojnie" i zwlokłem się z łóżka, zaniosłem swoje zwłoki pod prysznic, który chociaż trochę mnie rozbudził. Ubrałem się, zszedłem na dół, gdzie czekała już na mnie mama i Stacy.
- Chodź, ubieraj szybko buty, bierz kurtkę i wychodzimy. Śniadanie zjesz w samochodzie - poganiała mnie mama.
- Nie jestem głodny. Z tych nerwów chyba nic nie przełknę.
 Wszedłem do samochodu, zapiąłem pasy i w mig znów zasnąłem. Delikatny pomruk silnika i cicho włączona muzyka mojej mamy zawsze mnie usypiała.
 Obudziłem się już na miejscu, mama męczyła się z zaparkowaniem samochodu. Nigdzie nie było nawet gdzie wcisnąć szpilki. Po kilkunastu minutach krążenia wokół parkingu w końcu udało się znaleźć wolne miejsce i ruszyliśmy w stronę studia.
 Tłum był niewiarygodny, mnóstwo ludzi, w każdym wieku. Poważnie zacząłem wątpić w to, że nie mam jakichkolwiek szans na przejście dalej.
 Ale stanąłem grzecznie w gigantycznej kolejce i czekałem na swoją kolej. Na szczęście mama pomyślała o wszystkim i zabrała ze sobą mojego PSP, więc miałem się czym zająć przez ten czas.
 Nareszcie moja kolej. Doszedłem do miejsca, gdzie się zapisuje. Poprosili mnie o wypełnienie jakiegoś formularza, gdzie musiałem wpisać swoje dane. Dali mi naklejkę z numerkiem, którą przykleiłem na koszulce. I po tym znów czekanie. Tym razem w olbrzymim hallu, przynajmniej było na czym usiąść.
 Stacy usiadła na kanapie, a ja położyłem głowę na jej kolanach. Mama była tak podekscytowana, że chodziła po całym pomieszczeniu i robiła zdjęcia.
- Zestresowany? - spytała Stacy.
- Trochę. W końcu nie codziennie mam okazję być ocenianym przez Simona Cowella i Nicole Scherzinger. Plus tłum na widowni i przed telewizorami. Bez presji, co?
- Dasz radę. Masz świetny głos, powalisz ich na kolana.
 Szczerze mówiąc, zrobiło mi się lepiej po tych słowach. Stacy zawsze wiedziała jak mnie pocieszyć i podnieść na duchu. Nie bez powodu była moją najlepszą przyjaciółką.
- Numer 16566! - usłyszałem głos dobiegający zza drzwi.
- Harry! To ty!
 Zdezorientowany zerwałem się z kanapy i pobiegłem z mamą i Stacy w stronę sali przesłuchań. Staliśmy za kulisami. Prowadzący zadał mi kilka pytań, po czym jakiś gość dał mi mikrofon i kazał wychodzić zza kulis. Wziąłem głęboki wdech i przestąpiłem próg sceny.



Wiem, że w tym rozdziale nic ciekawego się nie wydarzyło, no ale. Obiecuję, że niedługo akcja się rozkręci.
xoxo!

Friday, January 27, 2012

● 1

- Ty naprawdę masz coś z głową - skwitowała Stacy, patrząc na mnie zażenowana, kiedy w samych bokserkach śpiewałem do dezodorantu na całe gardło piosenkę "I'm Too Sexy".
- I'm too sexy for my shirt, too sexy for my shirt!
  Po tym wystąpieniu Stacy podeszła do radia i wyjęła wtyczkę z gniazdka.
- Ej, jeszcze nie skończyłem - zaprotestowałem.
- Chyba masz trochę za wysoką samoocenę, narcyzie. 
- Też byś taką miała, gdybyś wyglądała tak jak ja.
  Stacy wzięła poduszkę i z całej siły przywaliła mi nią w głowę.
- Ogarnij się. Pojutrze casting, może zacząłbyś się przygotowywać?
- Nie idę na żaden casting, zapomnij. Już to przerabialiśmy. 
- Wiedz, że jeśli nie pójdziesz na niego z własnej woli, to razem z twoją mamą zaciągniemy cię tam siłą za te uwodzicielskie kudły. Zrozumiano?
- Jesteś słodka jak się złościsz - uśmiechnąłem się do niej moim jednym z tych uśmiechów, na które 99,99% dziewczyn mdlało. Do tego 0,01% zaliczała się właśnie Stacy. Ilekroć próbowałem użyć na niej mojej broni do uwodzenia, tyle razy ona patrzyła na mnie jak na idiotę i wybuchała śmiechem. Tak też stało stało się teraz.
- Nie pajacuj. Harry, to twoja szansa.
- Nie żadna szansa, tylko cyrk na kółkach. Przecież tam przyjdzie tysiące osób lepszych ode mnie. Tylko się ośmieszę.
- O, widzę że Pan Narcyz ma tremę. Dlaczego nie chcesz się sprawdzić?
- Stacy, skończ ten temat, proszę. Nigdzie nie idę i kropka.
- Jak sobie chcesz. Żebyś później nie żałował - powiedziała Stacy, wstając z mojego łóżka i skierowała się w stronę drzwi. - Wpadnę jeszcze wieczorem. Buźka.
- No, trzymaj się.
  Kiedy wyszła położyłem się na łóżku i wbiłem wzrok w sufit. Może Stacy ma rację? Może rzeczywiście powinienem spróbować? A nuż się uda.
  Wstałem i wyciągnąłem z szuflady mojego iPoda. Założyłem na uszy słuchawki i włączyłem "Isn't She Lovely" Steviego Wondera, po cichu nucąc pod nosem. Nawet nie wiedziałem kiedy zacząłem śpiewać na cały głos, a w drzwiach znienacka pojawiła się moja mama. Poczułem się trochę jak dziesięciolatek przeglądający po kryjomu gazetę dla dorosłych złapane na gorącym uczynku. Szybko wyłączyłem piosenkę, a mama się roześmiała.
- Kochanie, nad czym ty się jeszcze zastanawiasz? Jesteś świetny. I nie mówię tego tylko dlatego, że jesteś moim synem. Naprawdę tak uważam.
- Mamo, tam będzie mnóstwo profesjonalistów, którzy śpiewem zajmują się przez całe swoje życie. A ja? Moja kariera kończy się pod prysznicem.
- I muszę ci powiedzieć, że jeśli miałbyś dostawać za swoje wystąpienia pod prysznicem pieniądze, moglibyśmy się w końcu stąd wyprowadzić. Wiedz, że niezależnie od tego, jaką decyzję podejmiesz, będę cię wspierać. Ale moim zdaniem naprawdę nic by się nie stało, jeśli byś spróbował. Przemyśl to jeszcze - mama wstała, pocałowała mnie w czoło i wyszła.
 W sumie racja, co mi szkodzi? Najwyżej się nie dostanę. Nic strasznego. Jedyne co, to mogę zyskać. Porwałem iPoda z biurka i zbiegłem na dół.
- Jedziemy na casting - oznajmiłem tonem jakbym co najmniej wynalazł szczepionkę na raka. Moja mama tylko się uśmiechnęła.
- W takim razie idź teraz ćwiczyć.
 I tak właśnie zrobiłem. Wróciłem do swojego pokoju, włączyłem laptopa i znalazłem karaoke do piosenki, którą śpiewałem wcześniej. Szło mi całkiem nieźle. W połowie piosenki drzwi się otworzyły i w progu stanęła Stacy.
- Harry! I ty jeszcze masz wątpliwości czy jechać na ten casting, czy nie?! Ty cholerny egoisto! Jak możesz trzymać taki głos na uwięzi i tylko dla siebie?!
 Roześmiałem się. Czego jak czego, ale komplementów od Stacy często nie słyszałem. Naprawdę musiałem być dobry, skoro powiedziała mi coś takiego!
 Stacy położyła się obok mnie na łóżku i włączyła od początku piosenkę. Zaśpiewałem ją do końca, a ją, jak zauważyłem, zamurowało. Dopiero po chwili wydusiła z siebie zdanie:
- Jesteś naprawdę genialny...
- Harry! Kolacja! - zawołała z kuchni mama.
 Zeszliśmy na dół, a na stole czekało spaghetti. Moja mama była najlepszą kucharką na świecie. Uwielbiałem jej jedzenie. Czasami się zastanawiałem, czy nie mam tasiemca, skoro jadłem jak górnik dołowy, a w ogóle nie tyłem.
 Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść.
- O której jutro wyjeżdżamy?
- Jakoś koło 5? Lepiej wyjechać rano i być tam wcześniej, przed tą całą masą ludzi.
- To może ja już będę lecieć. Lepiej żeby Harry zaraz położył się spać, a już jest późno - powiedziała Stacy, wstając od stołu.
- Jak chcesz, możesz dzisiaj u nas nocować kochanie. Chyba chcesz jutro z nami jechać, prawda? - zapytała moja mama z uśmiechem.
- No jasne, jeśli to nie problem.
- No to załatwione.
- Dziękuję pani Styles.
 Po kolacji pozmywaliśmy naczynia, ja poszedłem pod prysznic, a kiedy wyszedłem Stacy siedziała na łóżku w mojej koszulce, z laptopem na kolanach.
- Pomyślałam, że nie będziesz jutro jej zakładał, a ja nie mam nic ze sobą i...
- Nie ma sprawy. Tylko pamiętaj, że ja chrapię i się rozpycham w nocy - zaśmiałem się.
- Co? Nie, ja nie śpię z tobą! Twoja mama już mi przygotowała łóżko na dole.
- Twoja strata. A teraz spadówa, chcę już się położyć.
- Jak zawsze miły i uprzejmy. Dobranoc.
- A nie utulasz mnie do snu?
- Możesz sobie pomarzyć - powiedziała Stacy, wysłała mi buziaka w powietrzu i wyszła.
- No to jutro wielki dzień - szepnąłem do siebie, zgasiłem światło i położyłem się spać.


Chyba trochę długi ten rozdział wyszedł, co? (;
Za niedługo kolejny. Dzięki za wszystkie komentarze.
xoxo !